W moich najbardziej brudnych wyobrażeniach przechadzam się po świecie i odpłacam wszystkim, którzy w jakiś sposób mnie skrzywdzili, wkurzyli, krzywo popatrzyli, wyrazili na mój temat nie taką opinię, jaką bym sobie życzyła. Mam ogromną moc wskazywania ich palcem i łamania im życia z łatwością, z jaką się łamie zapałkę. Potrafię się naprawdę ostro zagalopować w takim wymyślaniu różnych brzydkich historii. Jestem w nich pewnego rodzaju narzędziem swojej prywatnej sprawiedliwości, lub jak kto woli, po prostu uprawiam zwykłą zemstę. Im więcej o tym myślę, tym bardziej się z tym męczę, ponieważ snucie takich fantazji w jakiś sposób mentalnie mnie uzależnia i tym bardziej obrzydliwa się sobie wydaję, im mocniej uświadamiam sobie destrukcyjną, dla mojego duchowego spokoju, siłę takiego myślenia. Zatrzymuję się wtedy na chwilę, by się wewnętrznie upomnieć i przywołać do porządku. Próbuję odzyskać równowagę i wyciszyć rozhuśtane mimowolnie emocje. Myślę sobie, że gdybym miała taką moc jaką dysponuje Bóg, jednocześnie posiadając taką wredną naturę, to szybko bym wymiotła wszystkich z powierzchni naszego globu. Wydaje mi się, że nie umiałabym się opanować. Dlatego być może nigdy nie będzie mi dane posiadanie jakiejkolwiek ponadprzeciętnej właściwości, czy możliwości, którą mogłabym niecnie przekształcić w źródło cudzej krzywdy z racji bycia złośliwym babskiem, z powodu zwyczajnej niewiedzy, chwilowego poddania się nagłemu skokowi ciśnienia, czy też ze zwykłej złośliwości.
I dzięki Ci Panie, że nie posiadam żadnej cudownej właściwości, którą mogłabym wykorzystywać przeciwko innym... I proszę Cię raz jeszcze o czyste serce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz