Jestem
istotą wiecznie niewyspaną.
Większą
część mojego życia przesypiam, pozostałą – marzę o spaniu.
Zazdroszczę
ludziom, którzy nie odczuwają potrzeby snu tak intensywnie jak ja. Mogą kłaść
się po północy, a rano wstają rześcy jak skowronki, podczas gdy moja pierwsza
myśl po przebudzeniu brzmi – Jestem zmęczona…
Czasami potykając się o własne
nogi podczas porannego toaletowego „tańca”,
zaplątana w łazienkowy dywanik pytam w myślach – Dlaczego Panie
stworzyłeś mnie taką? Wiem, że jesteś Bogiem działania – Bogiem
nieznoszącym bezczynności i ja również taka być powinnam, skoro stworzyłeś mnie
na obraz swój. A jednak zbyt często nie dostrzegam w sobie nawet okrucha tego podobieństwa…
W dodatku zdaję sobie sprawę, że
ograniczanie aktywności do niezbędnego minimum, nie jest mile widziane, nie
tylko w moich własnych oczach i mimo pełnej świadomości tego faktu, wciąż brakuje mi
mobilizacji. Co więcej, nawet jeśli mam chęć się mobilizować, moje ciało
pokazuje mi gest Kozakiewicza, z tą różnicą, że robi to zupełnie bez uśmiechu. Martwię się z tego powodu, tym bardziej, im mniej jestem w stanie wykrzesać z
siebie ochoty, by robić cokolwiek.
Mogę śmiało powiedzieć, że
zwłaszcza teraz - w okresie zimowym -
najintensywniej i najczęściej odczuwam zmęczenie na przemian ze zmęczeniem.
Czasami również zniechęcenie…
Czekam na dzień, w którym będę
jak ten orzeł – pełna energii i wigoru…lecz póki co czasami miewam tylko
szpony, jak on i bywa, że podobny do niego skrzekliwy głos …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz