W
miniony weekend na stadionie Pepsi Arena odbywał się Festiwal Nadziei. W sobotę
poszliśmy całą rodziną posłuchać pieśni oraz kazania jednego z najbardziej
znanych współczesnych ewangelistów - pastora Franklina Grahama. Ponieważ z
racji pełnionej przeze mnie funkcji musiałam być na imprezie nieco wcześniej, w
momencie wystąpienia Franklina mój ośmioletni syn był już mocno zmęczony, no i
rzecz jasna porządnie znudzony, w związku z czym co chwila pojękiwał – „Chodźmy
do domu...”. Żebyśmy mogli w spokoju i bez niepotrzebnych nerwów wysłuchać
przemówienia do końca, młody otrzymał komórkę mojego męża z jakąś głupawą grą,
która po niedługim czasie wydawała się pochłaniać go całkowicie. Z chwilą gdy
kaznodzieja zachęcił ludzi do wyjścia na środek murawy i przyjęcia Chrystusa,
moje wydające się nic nie słyszeć dziecko, podniosło na mnie oczy i powiedziało
– „Mamo idziemy?” Minutę później ze łzami w oczach modlił się wspólnie z
Franklinem modlitwą, w której oddawał swoje życie Zbawcy… Powrót do domu był
wypełniony wesołym szczebiotaniem młodego cieszącego się, że on również należy
już do Bożej rodziny.
Zapewne
życie jeszcze nie raz i nie dwa zweryfikuje, na ile i w jakiej postaci to dziecięce oddanie
przetrwa do dorosłości, ja jednak jestem pełna radości widząc, że Duch porusza
ludzi niezależnie od wieku i że mogłam być tego świadkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz