Chciałabym
się podzielić moimi ostatnimi przemyśleniami na temat kruchości ludzkiego życia
i dziwnych sytuacji, na które, w ciągu naszej krótkiej egzystencji, jesteśmy
narażeni. Zaliczam się raczej do zdrowych osób, chociaż przy okazji mojej
ostatnio odkrytej przypadłości, znajoma zwróciła mi uwagę, że większość ludzi
przechodzi grypę albo katar, a ja co chwila nabawiam się jakichś dziwadeł.
Faktycznie rzadko kiedy choruję normalnie. To znaczy, jak najbardziej zdarzają
mi się wirusowe zapalenia gardła, czy problemy z zatokami, ale równie często
nadrywam sobie jakieś ścięgna (pociągnął mnie piesek na spacerze), dostaję
zapalenia mięśni kręgosłupa (6 godzin spinningu), problemów ze stawem skokowym
(postanowiłam zaliczyć motocyklem glebę na żwirku), czy moja ostania perełka –
zwężenie tętnicy w lewym oku (przyczyna póki co nieznana). W większości
przypadków można by rzec, że taka ze mnie pierdoła…
Od
momentu, kiedy postanowiłam sprawdzić latający mi przed okiem dziwny cień,
czyli od minionego poniedziałku, biegam od lekarza do lekarza i na razie nie
wiadomo, jaki jest powód takiego stanu rzeczy. Zaliczyłam już „masaż” gałki
ocznej, rozmaite badania mające sprawdzić, czy nie mam cukrzycy, za wysokiego
cholesterolu, zakrzepicy, anemii itp. I wszędzie wychodzi, że jestem zdrowa jak
koń. Przede mną kolejna ciekawa tortura -
podanie dożylnie kontrastu celem sprawdzenia naczyń krwionośnych w oku.
W dodatku po badaniu będę cała żółta, a to nie jest kolor, w którym mi do
twarzy, także czekam niecierpliwie…
Przystaję
na chwilę w codziennym biegu i zastanawiam się, po co to wszystko. Nie martwię
się tym, w każdym razie nie za bardzo. Moje uczucia mogłabym określić prędzej,
jako spokój. Tym, co mnie zasmuca w całej tej sytuacji, to stres, jakiego
doświadcza mój mąż. To mu wyraźnie nie służy, a ja póki co nie bardzo wiem jak
mu pomóc.
Myślę też o tym, w jaki
sposób Bóg odbierze sobie z tego należną mu chwałę? A może cel jest zupełnie
inny? Może czeka mnie jakaś niepowtarzalna okazja do rozwoju jednego z tych
elementów mojego charakteru, który najwyraźniej kuleje?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz